chodziliśmy na koniec ulicy łapać
w butelkę po pepsi małe kłujące koluchy. łowiliśmy w brzegu, w kamieniu, który potem dostawał imiona domów.
nigdy tam nie wrócę patrzeć jak rzeką przepływają barki z twojej powieści
albo w to drżenie, o którym milczysz. rozkładam dzieciństwo na dwie talie kart, na moje i twoje pas. jeszcze wejdę na chwilę przez pomylenie do środka ciszy. potem w piorun, gdzie nie ma mądrych i od razu mdleje się.
tam ciało nie ma już granicy i puszcza pędy, kwitnie jak rozerwany sznur pereł.
Miesiąc: Listopad 2023
cisza
uniesieni jak piórko w wirze, w oku cyklonu. z powyrywanymi w górę sercami.
proces
kamień, który kruszał wiele lat. widać krew na kamieniu, widać jak zaczął nabierać innego koloru, jak zaróżowiał, a potem zaczerwienił się.
słychać jak kurczy się i rozkurcza.